Rozpoczynamy nową serię, z której dowiecie się za co uwielbiam poszczególne języki. Trochę z przymrużeniem oka, trochę na poważnie… Mam nadzieję, że posty zainspirują Was do nauki każdego z tych języków. Zaczynamy od języka francuskiego!
Oto kilka cech języka francuskiego, które sprawiają, że nie można go nie pokochać miłością ognistą, choć nie zawsze odzwajemnioną.
Cudowna ortografia
Mówi się, że ortografia w języku polskim jest trudna. W naszym języku najczęściej mamy jednak 50% szans na to, by trafić na właściwą pisownię. Mamy najczęściej wątpliwość, czy napisać “ch” czy “h”, “ó” czy “u”… Francuzi mają jednak o wiele większą zabawę. Ich pisowania to prawdziwa jazda bez trzymanki. Oto kilka dowodów:
– dźwięk [ɛ], czyli polskie “e” można zapisać na milion sposobów np.: “e”, “et”, “es”, “ê”, “è”, “ai”, “ais”, “ait”, “aient” itp.
– Francuzi wpadli kiedyś na wspaniały pomysł, by powrócić do korzeni łacińskich w pisowni, więc doszli do wniosku, że warto zapisywać słowa tak, by wyglądały jak kilkaset lat wcześniej, choć dziś nie wymawia się już połowy liter. I tak słowo “aspekt” po francusku pisze się “aspect”, a wymawia [aspɛ]. Francuz musi więc domyśleć się, że na końcu należy dopisać dwie losowe litery. To tak, jakby w języku polskim słowo “miejski” zapisywać “mieśćski”, bo tak się kiedyś mówiło.
Czas przeszły, którego nie usłyszymy
Wszyscy, którzy lubią uczyć się języka z książek, muszą niestety porzucić tę metodę w przypadku języka francuskiego. Dlaczego? We francuskiej literaturze używa się czasu Passé Simple, którego nie stosuje się zupełnie w mowie – tu powszechnie używa się czasu Passé Composé. W książkach przeczytamy zatem “il chanta” (on śpiewał), a usłyszymy “il a chanté”. Niekiedy jest jeszcze ciekawiej, gdy dodamy jeszcze odpowiednie wersje różnych trybów. Czasem tekst pisany zaczyna brzmieć jak zupełnie inny język.
PS. Jedne z nielicznych książek poza komiksami, w których używa się Passé Composé, to seria o przygodach Mikołajka autorstwa René Goscinnego. Autor specjalnie porzucił nienaturalny w mowie czas Passé Simple, bo brzmiałby on dziwnie w narracji kilkuletniego chłopca (który musiał tak czy inaczej go znać, bo czasu tego używa się chociażby w bajkach dla dzieci).
Niewymawiane litery
Wspomniałem już o kreatywnej ortografii języka francuskiego. Jedną z jej cech charakterystycznych są litery, których się nie wymawia. Trzeba jednak pamiętać o intrygujących zasadach, z których dwie najważniejsze brzmią:
– “e” na końcu wyrazu nie jest wymawiane (o ile nie ma na nim żadnego akcentu), ale może być śpiewane. Usłyszymy je zatem w piosenkach.
– “h” jest niewymawiane na dwa sposoby. W niektórych słowach jest zapisywane, chociaż traktuje się je, jakby go tam nie było. I tak słowo “hôtel” łączy się z innymi wyrazami, jak gdyby zaczynało się od samogłoski. W liczbie mnogiej powiemy zatem “les hôtels” [lezotel], czyli usłyszymy [z]. W słowie “hache”, czyli “siekiera”, będziemy mieć z kolei inną sytuację – Francuzi będą je wymawiać, jak gdyby była tam spółgłoska, choć nie będą potrafili jej wymówić… W liczbie mnogiej “les haches” powiemy zatem jako [le aʃ], czyli spolszczając [le asz].