Media zaczęły głosić koniec językowego świata, który znamy. Technologie rozwijają się już tak szybko, że wszystko wskazuje na to, że niedługo tłumacze zostaną zastąpieni przez roboty. Tytuł jednego z marcowych artykułów opublikowanych w Newsweeku brzmi nawet: “Dlaczego nie warto uczyć się języków obcych“.
“Jeżeli właśnie zaczynasz naukę jakiegoś obcego języka po prostu po to, aby móc się w nim porozumiewać – przestań! Zwyczajnie szkoda czasu” – głosi prof. dr hab. Janusz Jemielniak, autor artykułu. Google Translate już dziś radzi sobie z tłumaczeniem tekstów, a inwestycje w rozwój sztucznej inteligencji i robotyki dają nadzieję na to, że jakość automatycznych tłumaczeń znacznie polepszy się w ciągu najbliższych lat.
Czy ludzie przestaną w ogóle uczyć się języków?
Czy pamiętasz, o czym marzyłeś, mając osiem lub dziewięć lat?
Gdy ja byłem w tym wieku, powoli kończyły się czasy PRL-u. Pamiętam jeszcze kolejki do sklepu, gdy rzucili właśnie makaron. Jako że przysługiwało tylko jedno opakowanie na osobę, babcia zwoływała wszystkie swoje wnuczki, by one też stanęły w kolecje. Dzięki temu mogliśmy kupić dodatkowe paczki.
Dzieciństwo to też czas marzeń i planów. Od kiedy pamiętam zawsze chciałem podróżować, zobaczyć nowe kraje i kontynenty. Z wypiekami na twarzy oglądałem kolejne odcinki programu “Pieprz i wanilia” prowadzone przez niezapomnianych Tony’ego Halika i Elżbietę Dzikowską. Czekałem też niecierpliwie na program “Z kamerą wśród zwierząt“, w którym państwo Gucwińscy opowiadali o życiu zwierząt pochodzących z dalekich krajów. Spędzałem długie godziny przy mapach, rysowałem flagi i czytałem o miejscach, które wydawały się niedostępne. Takie rzeczywiście były – zdobycie paszportu w tamtych czasach graniczyło z niemożliwością.
Gdy zmienił się w Polsce ustrój, a do sklepów trafiła Coca-Cola, gumy Hubba Bubba i tropikalne owoce, granice na świat również się otworzyły. Nie zmieniło to jednak mojej sytuacji na lepsze. Moi rodzice nie należeli do tej grupy, której się powiodło w czasach rodzącego się kapitalizmu. Prowadziliśmy zwykłe, codzienne życie, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na zagraniczne wyjazdy.
W liceum byłem jedną z ostatnich osób, która nigdy nie wyjechała poza Polskę. Nie miałem paszportu, a podróże do innych krajów pozostawały w sferze marzeń. Czułem się przez to trochę gorszy. Pochodziłem z mniejszej miejscowości, nie widziałem wiele, a mój angielski nie brzmiał tak “amerykańsko” jak ten, którym mówili moi znajomi.
Namiastkę podróży dały mi jednak języki. Gdy na lekcji angielskiego czytałem tekst o Londynie, wyobrażałem sobie, że stoję przed Big-Benem, a obok mnie przejeżdżają czerwone piętrowe autobusy. Zacząłem się też uczyć francuskiego, by poczuć smak crème brûlée z paryskiej kawiarenki. Gdy znajomi pytali się, po co się uczysz języków, odpowiadałem zawsze:
“Języki pozwalają mi podróżować w nowe miejsca”.
Gdy uczyłem się jakiegoś języka, czułem, że kraj, w którym się go używa, staje się mi bliższy. Gdy słyszałem znane mi słowa na ulicy, czułem od razu sympatię do mówiących w tym języku ludzi. Nie miało tu znaczenia, czy pochodzili z Francji, Hiszpanii, Egiptu czy Indii.
Znajomość języków pomogła mi w przełamywaniu wielu barier, a także w pokonywaniu własnych słabości. Choć tutaj w Polsce czuję się bardziej introwertykiem, gdy jestem w Brazylii, potrafię rozpocząć rozmowę z nieznanymi ludźmi w sklepie czy na ulicy.
Czy zatem komputery mogą wyprzeć całkowicie naukę języka i zmienić sposób, w jaki się komunikujemy?
Myślę, że języków będziemy dalej się uczyć. Są ku temu moim zdaniem dwa ważne powody:
1. Komunikacja to nie tylko język
Choć komputery z pewnością ułatwią tłumaczenia, nie są w stanie sprawić, że pozrozumiemy się nawzajem. Język jest tutaj tylko czubkiem góry lodowej. Pełne zrozumienie wymaga wejścia na poziom niżej. Zagłębienia się w nasz umysł, naszą przeszłość i doświadczenia.
Aby mieć pewność, że dotarła do nas właściwa wiadomość, musimy poznać to “mentalne programowanie”, jak nazywa kulturę Geert Hofstede, holenderski specjalista od komunikacji międzykulturowej. Gdy usłyszymy słowo “tak”, nie zawsze będzie ono oznaczało potwierdzenie (jeśli pracowaliście kiedyś z ludźmi z Azji, wiecie dobrze, o co mi chodzi). To są rzeczy, których uczymy się, gdy mamy kontakt z innymi kulturami, a nic nie zapewni tego lepiej niż nauka języka.
Tłumaczenia nie są w stanie też oddać w pełni gry słów i ukrytego w niej humoru. Wiele wyrazów ciężko przełożyć na inny język, bo wiąże się z nimi wiele idei, o których możemy nie mieć pojęcia, jeśli nie mówimy w danym języku. Weźmy polskie słowo “siema”. Oczywiście można przełożyć je na angielski jako np. “what’s up”. Ale czy mówiąc “siema”, oczami wyobraźni nie widzimy Jurka Owsiaka, jego orkiestry i dzieciaków z puszkami oraz serduszkami przyklejonymi na kurtkach? Tego nie odda żadne tłumaczenie.
Albo jak zrozumieć polskie zdanie: “Co wy możecie, panie Nowak?” Czy jesteśmy w stanie w tłumaczeniu oddać ironię i nawiązanie do formy niby grzecznościowej znajej z czasów socjalistycznych? Tego typu drobiazgi wyłapiemy tylko, jeśli znamy dobrze dany język.
Oczywiście, jeśli ktoś uczy się angielskiego, żeby potrafić zamówić w nim jedynie piwo i coś do jedzenia, komputery i automatyczne tłumacze mu wystarczą. Ale większość tego rodzaju osób tak czy inaczej nie uczy się języków już dzisiaj, nawet jeśli są zmuszani do chodzenia na zajęcia z angielskiego czy niemieckiego.
2. Nauka języków rozwija mózg
Wiele badań naukowych wskazało, że osoby dwujęzyczne lub wielojęzyczne są często inteligentniejsze niż te, które znają jedynie jeden język. Ponieważ ich mózg dzięki znajomości języków świetnie funkcjonuje, zmniejsza się u nich również ryzyko demencji lub choroby Alzheimera.
Kilkanaście lat temu uczyłem nawet języka francuskiego starszą panią, która wspominała, że zapisała się na kurs, bo chce ćwiczyć swoją pamięć. Ta zaczęła ją zawodzić. A ponieważ język ten podobał jej się od czasów liceum, do którego chodziła jeszcze w czasach przedwojennych, pomyślała, że większą przyjemność sprawi jej powrót do dawnej pasji niż wykonywanie nużących ćwiczeń pamięciowych.
Nauka języków po prostu się opłaca, podobnie jak nauka matematyki, która uczy nas logicznego myślenia. Nawet jeśli komputery sprawiły, że nie musimy już pamiętać tabliczki mnożenia, a sprzedawcy w sklepach nie potrzebują już wiedzy, jak wyliczyć szybko należną resztę, matematyka w szkołach jest potrzebna. Podobnie będzie też z językami.
Czy mamy obawiać się zmiany? Nie. Przyjmijmy technologię jako coś dobrego, ale pamiętajmy, że powinna być ona narzędziem. Nie dajmy się jej całkowicie podporządkować. Jakiś czas temu ludzie obawiali się telewizji i komputerów. Ale dzięki nim wiedza jest w zasięgu ręki. Mamy kontakt z innymi ludźmi, kulturami, co sprawia, że zaczynamy nieco inaczej patrzeć na to, co w życiu ważne. Moja prababcia była w ogromnym szoku, gdy po raz pierwszy zobaczyła indyjskiego kolarza w turbanie jadącego na końcu peletonu w Wyścigu Pokoju. Dziś piszę ten artykuł w domu moich teściów na przedmieściach Delhi. Technologia sprawiła, że świat stał się mniejszy, ale to, czy dzięki temu zbliżymy się do siebie czy oddalimy, zależy tylko i wyłącznie od nas.
Należy się uczyć języka angielskiego. Wszyscy z wyjątkiem Francuzów uczą się go chętnie, także Chińczycy. A więc jest kluczem do świata.
Pozostałe języki to kwestia lokalnych potrzeb i ciekawości kultur. Ostatnim którego się uczę jest włoski. I to na pewno koniec – mam 77 lat.
Nie opóźni to choroby Alzheimera: https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba_Alzheimera
Języki obce zawsze będą w cenie. A rozwój technologii w tym rozwój tych wszystkich internetowych tłumaczy, to niemożliwy do uniknięcia proces. “Język” to przede wszystkim żywa komunikacja i tego nie zastąpi żadna technologia, choćby ta najlepsza 😉 Pozdrawia.
* Pozdrawiam