Rozmowa z Konradem Jerzakiem vel Doboszem, autorem książki “Sekrety poliglotów”.
Ilu języków można się nauczyć?
Anglicy powiadają w takich sytuacjach: “Sky is the limit”, ale w przypadku języków głównym ograniczeniem jest czas, a właściwie jego brak. Można się nauczyć podstaw każdego języka w miarę szybko, ale jeśli nie będziemy go używać, niedługo później wszystko zapomnimy. Jeżeli założymy, że w ciągu pół roku możemy opanować dowolny język – a jest to całkowicie realne, gdy chcemy opanować go w stopniu komunikatywnym, niekoniecznie biegłym – to w ciągu całego życia, jesteśmy w stanie nauczyć się ok. 100 języków. Pokazuje to doskonale przykład współczesnego brazylijskiego poligloty Carlosa do Amaral Freire. Oczywiście każdy kolejny język będzie łatwiejszy, bo te, których się wcześniej nauczyliśmy, będą pomagały nam w nauce kolejnych.
Jeżeli ktoś zna polski, nauczenie się czeskiego, rosyjskiego czy chorwackiego będzie już dużo łatwiejsze. Podobnie jeśli opanujemy arabski, zyskamy spory zasób słów, który ułatwi nam naukę perskiego, a nawet suahili. Można się jednak zapytać, czy ktoś, kto zna sto języków, jest w stanie w każdym z nich biegle mówić? Oczywiście to niemożliwe. Możemy mówić biegle tylko w tych językach, których używamy codziennie albo przynajmniej bardzo często. Ktoś, kto może poświęcić na nie odpowiednio dużo czasu np. korzysta z kilku języków w pracy albo w rozmowach z rodziną, może mówić bardzo dobrze nawet w kilkunastu językach, ale pewnie nie więcej.
Czy języków można się nauczyć samemu?
Jeżeli przyjrzymy się największym poliglotom takim jak kardynał Mezzofanti, Emil Krebs, Heinrich Schliemann czy tym bardziej współczesnym jak np. Richard Simcott, Luca Lampariello, Tim Doner czy Benny Lewis, to zobaczymy, że praktycznie wszyscy byli samoukami. Tak naprawdę znaczenie ma jednak to, ile czasu poświęcamy na naukę, a nie to, jak ten czas jest zorganizowany. Gdy uczymy się sami przez godzinę, można powiedzieć, że wykorzystujemy tę godzinę w sposób optymalny, bo uczymy się wtedy bardzo aktywnie i z dużym skupieniem.
Dla porównania, gdy jesteśmy na lekcji lub kursie językowym, najczęściej nie wykorzystujemy tego czasu aż tak efektywnie, gdyż bywamy rozkojarzeni, a nauczyciel nie jest w stanie poświęcać nam nieustannie uwagi. Praca w grupie ma jednak też swoje korzyści, bo angażujemy w naukę więcej emocji i bodźców, przez co dużo łatwiej się uczymy. Najlepsze efekty daje zatem połączenie dwóch metod: warto uczyć się języka z innymi ludźmi, czy to na kursach, czy to poprzez rozmowy z obcokrajowcami przez internet, ale należy również pracować samodzielnie, szukać inspirujących materiałów i uzupełniać swoją wiedzę i umiejętności.
To prawda, ale czasem ciężko znaleźć motywację do nauki języka obcego. Często do dalszej pracy inspirują nas sukcesy, ale jeśli zaczynamy się uczyć na przykład francuskiego, musimy cierpliwie na nie czekać. Czy są jakieś sposoby na to, by się motywować do nauki?
Na rynku znajduje się wiele książek na temat motywacji, ale szczerze powiedziawszy nie wiem, czy ktoś dzięki nim bardziej się zainspirował do działania. Gdy przeglądałem książki, których autorzy wyjaśniali, jak uczyć się języków, często poświęcali na podobne rozważania długie rozdziały. Pisali oczywiście, że znajomość języków obcych jest dziś niezbędna, co jest niezaprzeczalnym faktem, bo na rynku pracy nie wystarczy już znać jednego języka obcego. Wszyscy muszą mówić po angielsku, ale coraz częściej wymagana jest też znajomość kolejnego języka, o ile możliwe, dość rzadkiego. Czy jednak to motywuje ludzi bardziej do nauki? Raczej nie.
Ja sam wychodzę z założenia, że motywację albo się ma, albo nie. Dlatego też pisząc “Sekrety poliglotów” skupiałem się bardziej nie na tym, jak się zmotywować, ale w jaki sposób języka szybko i skutecznie się uczyć. Poligloci to najczęściej ludzie uzależnieni od nauki języków, więc nie potrzebują dodatkowych bodźców. W mojej książce opisuję zatem wiele różnych narzędzi, które pomogą zoptymalizować proces uczenia się języka i umożliwią szybkie rezultaty.
Wielu ludzi mówi jednak, że do tego, by opanować język, trzeba mieć talent, mieszkać w kraju, gdzie danego języka się używa, a najlepiej wychować się w wielojęzycznej rodzinie, a przynajmniej zacząć uczyć się języka jako dziecko.
Takich stereotypów pewnie jest więcej, ale ja sam jestem zaprzeczeniem większości z nich. W mojej rodzinie nie było nigdy poliglotów, większość osób nie miała też wyższego wykształcenia. Mój tata uczył się w szkole rosyjskiego i niemieckiego, ale znał w stopniu komunikatywnym tylko ten pierwszy język, podobnie jak moja mama. Nie wychowywałem się nigdy zagranicą, a nawet więcej, pierwszy raz byłem poza Polską, gdy miałem mniej więcej siedemnaście lat.
Pamiętam, że w liceum mieliśmy zajęcia z panią psycholog, która pytała się nas, gdzie chcemy iść na studia. Ponieważ przechodziłem wtedy okres fascynacji językiem francuskim, powiedziałem jej, że chcę zdawać na filologię romańską. Pani psycholog zapytała mnie się wtedy, czy mieszkałem kiedyś we Francji. Odpowiedziałem, że nie tylko nie mieszkałem, ale też tak naprawdę w tym kraju nigdy nie byłem, na co ona odparła: “To w takim razie nie masz szans”. Oczywiście zrobiłem jej na przekór i na studia się dostałem, a dziś mam na koncie już kilka książek przetłumaczonych z francuskiego, co pokazuje, że nie miała racji.
Trzeba też pamiętać, że wychowywałem się w małej miejscowości pod Warszawą, gdzie spotkanie obcokrajowca graniczyło z cudem, więc nie miałem przewagi, którą ma wielu poliglotów na przykład z Anglii czy Stanów Zjednoczonych. Oni na każdym kroku słyszą inny język i mogą ćwiczyć każdy z nich praktycznie codziennie.
A co z talentem do nauki języków?
Często mówi się też, że ludzie muszą mieć talent do nauki języków albo że niezbędny jest przy tym słuch muzyczny. Rzeczywiście języki i muzyka mają wiele wspólnego, co świetnie pokazuje poliglotka Suzana Zaraysky, ale ja sam słuchu muzycznego nie mam i nie czuję, by mi to jakoś przeszkadzało. Nie uważam się też za osobę specjalnie utalentowaną. Wręcz przeciwnie, nie miałem nigdy specjalnie dobrej pamięci, w liceum trafiłem do słabszej grupy z języka angielskiego, nauka pierwszych języków – gdy nie wiedziałem jeszcze, jak za to się właściwie zabrać – nie przychodziła mi też łatwo.
Myślę zatem, że do tego, by nauczyć się przynajmniej jednego języka, nie potrzeba jakiegoś specjalnego talentu. Każdy z nas nauczył się już języka ojczystego, co pokazuje, że wszystkie niezbędne umiejętności mamy. Trzeba tylko nauczyć się odpowiednio wykorzystywać potencjał, który już w nas jest.
A ile języków teraz znasz? Jak dobrze je umiesz? Opowiedz może o największych sukcesach w każdym z nich…
Zacznę może od tych, które znam najlepiej. Pomijam oczywiście polski, który jest moim językiem ojczystym, choć jako ciekawostkę mogę tu dodać, że gdy zacząłem tłumaczyć książki, przekonałem się, że nie znam go wcale taki biegle, jak mi się kiedyś wydawało.
Mój drugi język to portugalski, którego używałem przez wiele lat w domu, ponieważ rozmawiałem w nim z moją byłą żoną, Brazylijką. Teraz używam go często, gdy lecę do Brazylii odwiedzić moje córki, które mieszkają w Rio. Zacząłem się go na poważnie uczyć dopiero na studiach, co pokazuje najlepiej, że nie trzeba zacząć uczyć się języka we wczesnym wieku, by opanować go dość dobrze. Małą ciekawostką, o której wie niewielu moich znajomych, jest również to, że na portugalski przełożyłem jedną książkę Janusza Korczaka. Tłumaczenie to ukazało się drukiem w Brazylii.
Kolejne języki, które dość dobrze znam, to francuski i angielski. Ten pierwszy to język, w którym studiowałem. Ten drugi z kolei jest językiem, którego używam w tej chwili najczęściej w pracy. Oba są dla mnie też o tyle ważne, że stanowią pomost do nauki kolejnych języków. Często korzystam z podręczników i materiałów, które w nich właśnie są napisane.
Jakiś jeszcze?
Hiszpański, włoski i esperanto to języki, których nauczyłem się samodzielnie, ale muszę przyznać, że sporo pomogła mi w tym przypadku znajomość portugalskiego i francuskiego. Najwięszym sukcesem w przypadku hiszpańskiego było z pewnością tłumaczenie konferencji prasowej Polonii Warszawa, na której prezentowany był hiszpański piłkarz José Isidoro.
Na poziomie komunikatywnym znam kolejne języki, czyli arabski, a właściwie jego egipski dialekt, a także czeski, rosyjski, a także do pewnego stopnia niemiecki. Nieco słabiej znam chorwacki, rumuński, tamilski, choć akurat w przypadku tego ostatniego, moi znajomi z Indii uważają, że mówię w nim biegle. Jeden z nich napisał nawet wiersz na moją cześć, po tamislku oczywiście, ale myślę, że jestem jeszcze daleko od doskonałości, jaką mi przypisują. Miałem okazję też używać języków takich jak suahili, fiński i hindi, którym mówi moja obecna żona pochodząca z Indii. Gdy prowadziłem pierwszą rozmowę w suahili ze znajomym z Tanzanii, był on wyraźnie zszkokowany. Był przekonany, że musiałem mieszkać w Afryce, żeby nauczyć się tego języka.
Zacząłem też ostatnio uczyć się takich języków jak perski, japoński i ukraiński, ale znam je najsłabiej. Uczyłem się też kiedyś łaciny, koreańskiego, tureckiego i duńskiego, ale musiałem nieco liczbę języków ograniczyć, więc z nich zrezygnowałem i dziś praktycznie nie jestem w stanie wiele w nich powiedzieć. Co do łaciny, to zawsze śmieję się też, że się z nią urodziłem, bo w moim dziwnym nazwisku znajduje się słowo “vel”, które pochodzi właśnie z tego języka i znaczy “albo”.
Używasz tych wszystkich języków codziennie?
Poświęcam na każdy z nich przynajmniej chwilę każdego dnia, dzięki czemu widzę, że robię w nich małymi kroczkami postępy. Oczywiście uczenie się dwudziestu języków na raz jest nieco wolniejsze i dużo trudniejsze niż poświęcanie całego wysiłku na jeden z nich, ale po prostu każdy z tych języków lubię, więc nie byłbym w stanie któregoś z nich pominąć. Oczywiście osiągnięcie biegłości w każdym z nich zajmie mi jeszcze trochę czasu, ale nie przeszkadza mi to w tym, by mieć dużą frajdę z samego procesu nauki.
Jak uczysz się języków?
Kluczową dla mnie rzeczą jest systematyczność. Dziesięć minut dziennie, które praktycznie każdy jest w stanie wygospodarować w swoim napiętym kalendarzu, daje lepsze efekty niż godzina raz na tydzień. Od dwóch lat staram się narzucić sobie właśnie taki codzienny rygor. Przez wiele lat zebrałem wiele pomysłów i sztuczek na to, by skutecznie opanować dowolny język, więc postanowiłem wtedy wykorzystać tę wiedzę w praktyce. Postawiłem sobie wówczas za cel nauczenie się w ciągu dziesięciu lat dwudziestu języków.
Na pierwszy ogień poszedł włoski, który jako tako rozumiałem, ale nie byłem w stanie się w nim komunikować. Po roku nauki, która przyniosła zaskakująco dobre efekty, zacząłem jak szalony dodawać kolejne języki i uczyć się ich systematycznie. Ważne jest, by wyrobić w sobie nawyk i nie szukać usprawiedliwień, które oddalą nas od wyznaczonego celu. Pięć minut dziennie czy godzina od czasu do czasu to naprawdę niedużo, a jeśli odpowiednio wykorzystamy metody największych poliglotów, rezultaty na pewno nas pozytywnie zaskoczą.
Jaką radę można dać komuś, kto musi nauczyć się języka obcego, ale uważa, że nie da sobie z tym rady?
Warto zacząć od znalezienia takiej metody nauki, która będzie sprawiała nam przyjemność. Ja zawsze, gdy zaczynam coś robić, szukam osób, które robiły to już wcześniej i odniosły sukces. Staram się dowiedzieć, w jaki sposób im się to udało, a następnie je naśladuję, ale nie w sposób bezmyślny. Analizuję ich sposób działania i dopasowuję go do mojej osobowości.
Trzeba uwierzyć we własne siły. Wielu wielkich poliglotów miało dużo gorszą sytuację, a poradzili sobie świetnie. Luca Lampariello jako dziecko był bardzo zamknięty w sobie, Benny Lewis zaczął na poważnie uczyć się języków już jako dorosła osoba. A Heinrich Schliemann, odkrywca Troi, który żył w XIX wieku nie miał do dyspozycji ani komputera, ani nagrań, ani tylu książek i materiałów. Dziś mamy je na wyciągnięcie ręki. Każdy z nas jest w stanie nauczyć się języka, Ty także. Uwierz w siebie, nie przejmuj się ludźmi, którzy mówią Ci, że nie masz szans, że się do tego nie nadajesz. Szukaj inspiracji, nowych narzędzi i nie martw się porażkami. Tak naprawdę przegrywają tylko ci, którzy stoją w miejscu.
Więcej o książce “Sekrety poliglotów” tutaj.
Przeczytaj także: 10 powodów, dlaczego nie należy wkuwać słówek
Good mate. He wrote only true and I am in the same mind. I am gonna to read your book as soon as I learn polish.
Od dawna zastanawia mnie jedna rzecz co mam rozumiec pod pojeciem bieglosc jezykowa? Kiedy moge uznac ze umiem juz jakis jezyk na tyle dobrze aby brac sie za kolejny?
Ten temat dość dobrze omówił włoski poliglota Luca Lampariello, który odróżnia dwa poziomy (w języku angielskim “fluency” i “proficiency”). Po polsku niestety często oba tłumaczy się jako “biegłość”. Powiedzmy jednak, że “fluency” to “płynność”, a “proficiency” to “biegłość”. Mówimy płynnie w danym języku, gdy jesteśmy w stanie przeprowadzić rozmowę bez żadnego problemu. Nie mamy problemu z brakującymi słowami, nie jąkamy się za bardzo itp. Będzie nam być może brakowało jednak niektórych wyrazów, ale będziemy w stanie je zastąpić innymi. Myślę, że to jest poziom, który osiąga bardzo dużo osób np. w języku angielskim. Jak pisze Luca – wymaga on poznania 5000-10000 słów. To, co powyżej, to już biegłość. Im bliżej nam do native speakera, tym bardziej jesteśmy w języku biegli.
Rozróżniłbym też tutaj biegłość w różnych zakresach. Np. ja mogę powiedzieć, że mówię biegle po portugalsku, ale niekoniecznie biegle piszę czy czytam, bo nie wyćwiczyłem dobrze tych umiejętności. Z kolei po francusku osiągnąłem biegłość w czytaniu, bo spędzałem na tym naprawdę dużo czasu, ale mam problemy np. z biegłością w rozumieniu ze słuchu itp.
Oto link do artykułu Luki, który nieco bardziej wyjaśnia ten temat: http://www.thepolyglotdream.com/b-to-c-1/
Dobrze przygotowany artykuł, dzięki.
Chciałbym się nauczyć języka niemieckiego jak najlepiej, więc proszę Pana o rady, jak się go najlepiej nauczyć. W związku z tym mam pytanie, jak Pan dodaje materiał do programu interwałowego? Czy dodaje Pan dialogi z książek i podręczników oraz własne zdania czy tylko zdania z książek i podręczników? I czy Panu dodawanie dialogów zajmuje sporo czasu, bo mi zajmuje trochę czasu
Używam programu Anki w tej chwili i wszystkie zdania dodaję ręcznie + audio. Jest to czasem pracochłonne, ale dodawanie zdań jest częścią procesu nauki, więc bym tego nie pomijał. Co do samej metody, opisałem ją w książce “Sekrety poliglotów”. Bardzo dobry instruktaż krok po kroku daje również Luca Lampariello w książce “Jak uczyć się języków” lub w swoich materiałach video (głównie po angielsku).
Metoda zmienia się też na różnych poziomach zaawansowania języka. Z zasady na początku skupiam się na dodawaniu zdań z podręczników, a na późniejszym etapie mogą to być już zdania tworzone przez siebie samego lub zaczerpnięte z innych materiałów. Ważne, by nie rzucać się na głęboką wodę i stopniowo zwięskzać poziom trudności 🙂
Dziękuję za odp. 🙂 Od publikacji tego wywiadu minęły 3 lata, a chciałbym się zapytać jak z pana językami? Ile zamierza Pan nauczyć się języków w ciągu całego życia ?
Napiszę pewnie o tym niedługo artykuł. Generalnie trudność polega na utrzymywaniu tylu języków. W tej chwili komunikatywnie radzę sobie w 14, ale zamierzam dojść do 25 w ciągu najbliższych 2-3 lat. Miałem niestety dłuższą przerwę ze względów osobistych, gdy języki odeszły trochę na bok, przez co niektóre się trochę “zakurzyły”. Na szczęście odświeżenie języka idzie bardzo szybko – dużo szybciej niż nauka od zera.
Przez te lata udało mi się jednak dowiedzieć dużo nowego na temat języków i dziś już patrzę na nie nieco inaczej. Np. pisząc książkę, byłem trochę sceptyczny co do tego, jak szybko da się opanować język. Udało mi się jednak na własnej skórze i skórze uczestników moich warsztatów przekonać, że już po 10-20 godzinach można sobie świetnie radzić. I wystarczy do tego 2-4 dni, bo spokojnie 5 godzin nauki dziennie jest do przeżycia 🙂
To w takim razie życzę Panu nauczenia się tych 25 języków 🙂 Będzie wtedy Pan jednym z najlepszych poliglotów na świecie 🙂 A tak swoją drogą: Skoro Pan w swojej książce pisze,że można w pół roku dojść do poziomu średnio zaawansowanego języka włoskiego, to czy można się dojść do tego samego poziomu japońskiego czy chińskiego w rok lub krócej?
Czas potrzebny na naukę jest uzależniony od wielu czynników – podobieństwa języków, naszego doświadczenia, przeznaczanego czasu itp. Dużo też zależy od tego, jaki sobie cel obieramy. Uważam, że każdego języka da się nauczyć bez problemu w kilka miesięcy przynajmniej na poziomie komunikatywnym. Oczywiście osiągnięcie pełnej biegłości wymaga już lat, ale większości z nas nie jest ona potrzebna.
Próbuję Pana metodą z książki wstawiać zdania zawierające 5-6 słów do programu Anki, lecz miałem problem taki, że powtarzałem niektóre dłuższe zdania nawet kilkadziesiąt razy. Czy mogę wstawiać krótsze zdania zawierające 4-5 słów do programu i usuwać niektóre słowa tak aby zdanie było krótsze?
Tak. Warto rozbijać zdania na mniejsze elementy. Trzeba jednak pamiętać, że zdanie musi być poprawne. Czasem, gdy usuniemy jeden element, musimy zmienić kolejność słów itp. Trzeba zatem na to uważać.
Z jakich książek uczy się Pan chorwackiego? Gdybym chciał uczyć się w przyszłości chorwackiego to znalazłem tylko 2 książki- jedna tylko do poziomu A2, a druga do B1 ale jest e-bookiem
Aby uczyć się rzadszych języków i zdobyć dobre materiały, najlepiej jest poznać najpierw angielski i/lub francuski, bo dają dostęp do dużo lepszych podręczników. W przypadku chorwackiego korzystałem z “Assimil” (po francusku) i serii Teach Yourself (po angielsku).
Fajnie to się czyta, ale niestety, nie wszystko jest dla wszystkich. Istnieją ludzie, którzy nigdy nie nauczą się obcego języka, bo po prostu nie mają do tego predyspozycji. Wiem co piszę, bo należę do tej kategorii. Ale cieszę się, że jest całkiem pokaźna grupa ludzi pod tym względem uprzywilejowanych; dlatego pozdrawiam wszystkich poliglotów i kandydatów na takich.
Nie zgadzam się kompletnie z tym stwierdzeniem. Sam Pan sobie przeczy, bo świetnie pisze Pan w języku polskim. Problem jest inny 🙂 Nie odnosimy sukcesu, bo uczymy się niewłaściwie. Niezbyt regularnie, błędnymi metodami. Wiem o tym, o tyle dobrze, że sam pracowałem jako nauczyciel i wydawało mi się, że ponad połowa moich uczniów nie ma talentu do nauki. A to była nieprawda. To jak uczyłem ich niewłaściwą metodą. Od tego czasu dużo się zmieniło i udało mi się w ciągu dwóch dni nauczyć 8 osób podstaw języka hiszpańskiego, które w tradycyjnej szkole opanowaliby po minimum pół roku. Jedna z tych osób nie była w stanie nauczyć się wcześniej dobrze żadnego języka obcego i w formularzu przed rozpoczęciem kursu pisała podobnie jak Pan 🙂
Życzę Panu zatem wytrwałości. Najpierw w poszukiwaniu metody, która się sprawdzi. A potem wytrwałości w podążaniu małymi kroczkami do celu 🙂